Jaskinia Racławicka - chlubny wyjątek?


Krata w otworze jaskini

Jako dodatek do tekstu o formach ochrony jaskiń i odwiedzających Jurę proponuję zapoznanie się potraktowaniem przez lokalne władze Jaskini Racławickiej.

Jaskinię tą do 1994 omijało zainteresowanie jakichkolwiek czynników administracji państwowej. Pomimo znacznych jak na Jurę rozmiarów obiektu i jego atrakcyjności, położenie nieco w bok od uczęszczanych szlaków jurajskich wędrówek powodowało, że nie był to obiekt specjalnie często odwiedzany. Sytuacja zmieniła się po lipcu 1994. Wtedy to podczas nieprzemyślanej, amatorskiej próby penetracji jaskini zginął spadając na dno studni 16-letni uczestnik kolonii letniej.

Tablica informacyjna

Wydawać by się mogło, że typowym posunięciem władz powinno być zakratowanie otworu, założenie trzynastu kłódek i powieszenie tablicy zakazującej penetracji pod karą "tajemniczej" grzywny taryfowej czy czegoś takiego. Tak jednak się nie stało. Potraktowanie tej jaskini przez urząd gminy świadczy o dużo większej dojrzałości i stanowi obecnie chlubny wyjątek na terenie Jury.

Nad otworem znajduje się krata, która przestrzega nieświadomych przed przypadkowym wpadnięciem, nie jest jednak zamknięta. (Niestety jej konstruktorzy nie zadbali o pełne zabezpieczenie interesów nietoperzy). Obok znajduje się tablica z napisem:

Jaskinia Racławicka zwana także Grzmiączką. Długość jaskini 135 m, głębokość 26 m, wysokość otworu 446 m npm. Jaskinia o rozwinięciu pionowym, zwiedzanie wymaga liny i specjalistycznego sprzętu. Jaskinia znajduje się na działce skarbu państwa-PFZ. Urząd gminy Jerzmanowice-Przeginia.

Prawda, że budujące ?

D. B.   
1998.05.14


Rok później. Po tablicy ani śladu, może za wyjątkiem dwu kikutów rur przyciętych tuż nad samą ziemią, o które łatwo się potknąć. Zapewne znalazły lepsze zastosowanie w którymś z okolicznych gospodarstw. Co do kraty to chyba się ostoi do czasu gdy z tego świata zabierze ją rdza. Nie ma przy niej śladów majsterkowania, a zbudowana jest tak że wycięcie jakiegokolwiek fragmentu, daje zysk otrzymania raptem metrowej długości kształtownika stalowego, który można posądzić o to że jest prosty. I dobrze. Natomiast optymizm Darka co do trzynastu kłódek wydawał mi się również budujący. Przynajmniej do czasu kiedy to na dnie studni wejściowej  nie znalazłem kawału łańcucha, a właściwie dwóch jego sporych kawałków połączonych nienaruszoną kłódką. Znalezisko to oglądać można teraz na kracie jaskini i nie sprawia wrażenia by było jakimś nowym rozwiązaniem techniki agralnej, służącym do wiązania krów. Zatem moja wiara w administrację państwową powróciła do stanu pierwotnego, czyli do poglądu że jeżeli już wybuduje ona jakąś kratę to nie omieszka jej zamknąć.

Co by jednak nie powiedzieć to skutkiem tych wszystkich wydarzeń wypracował się w tym miejscu mimowolnie jakiś kompromis. Władze samorządowe mają czyste sumienie bo ostrzegały i zabezpieczyły to miejsce przed nieszczęśliwym wypadkiem (warto by jednak przywrócić tablicę informacyjną, taką by była mniej chodliwym materiałem budowlanym). Natomiast wszyscy ci którzy do jaskini wejdą robią to już na własną odpowiedzialność i jeżeli się zabiją, to na własne żądanie i z braku sprzętu, umiejętności, wiedzy i wyobraźni. Jest to chyba najbardziej zdrowe podejście do sprawy, bo zdeterminowanych Kubusiów Rozpruwaczy i tak nic nie powstrzyma. Zatem fakt że nie znalazłem więcej kłódek na dnie jaskini świadczyć może o tym, że gmina pragmatycznie podchodzi do sprawy i rozumie że sama ich obecność tylko iluzorycznie podnosi bezpieczeństwo tego miejsca. Więc jest to mimo wszystko chlubny wyjątek, chociaż (tak jak podszeptywał mi mój wrodzony sceptycyzm) skalany grzechem pierworodnym.

Autorom leszczynowych szczebelek do drabinki sznurowej (leżało tego ze dwadzieścia sztuk wokół otworu) polecam lepsze przygotowanie się do wyprawy zanim na nią wyruszą. Wszelkie improwizacje na miejscu, przy pomocy sznurowadeł, scyzoryków i siekierek grożą śmiercią, w dodatku w aureoli głupoty. Zamiast wycinać okoliczne krzaki należało powędrować np. do Jaskini Żarskiej. Na szczęście nie wyglądało by budowa drabinki została ukończona. Przy okazji też chciałbym apelować o nie rozpalanie ognia w lasku w którym leży otwór jaskini. Ognisko rozpalić można na polu namiotowym w wyznaczonym do tego miejscu, wieczorem, po skończonym dniu wędrówki, a jeżeli ognisko ma nam służyć go sporządzania gorących posiłków to zapewniam iż istnieją obecnie patenty pozwalajace na zagotowanie wiadra wody w parę minut. Ważą mniej niż siekiera, nie zostawiają śladów w terenie, raczej nie spowodują pożaru - umiejetnie używane - i w dodatku pracują skutecznie niezależnie od pogody. Dlaczego mówię o tym akurat teraz. Ano pogorzelisko i mały bajzel wokół niego (przyznać należy że śmieci nie było) źle świadczy o kulturze korzystajacych z tego miejsca, a bliskość otworu jaskini wskazuje że są to ci którzy do niej wchodzą.

J. Kuptz
1999.05.02.


POWRÓT WYŻEJ: tutaj możesz przejść do spisu artykułów.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.

Ostatnia zmiana 1999.05.08.