Rumunia 98


Podejscie i podjazd na Muntele Mic W ramach pobytu trzech czlonkow Sopockiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego w Rumunii oprocz czesci jaskiniowej odbylismy wycieczke gorska w masyw Muntele Mic i Tarkului (ok. 20 km na poludniowy zachod od popularnego Retezatu). Do poczytania o czesci jaskiniowej zapraszam tutaj. W wycieczce, tak jak w calej wyprawie wziely udzial trzy osoby: Jaroslaw Niekludow, Marcin Kaniewski i ja.

Rejon naszej wycieczki wybralismy na chybil trafil ze slabej mapy, jedynej ktora dysponowalismy, sugerujac sie mala iloscia czasu (3 dni). Z Resity (miasto w ktorym ma siedzibe zaprzyjazniony klub speleologiczny) udalismy sie pociagiem do Caransebes. Tam nie bardzo wiedzac co dalej (dworzec jest na obrzezach miasta) zdecydowalismy sie na taksowke. Okazalo sie, ze cena jest przystepna. Zo trase ok. 40 km do dolnej stacji wyciagu na Muntele Mic, gdzie wg. mapy mial znajdowac sie duzy osrodek narciarski, taksowkarz zazyczyl sobie 24 zlote. Koncowa czesc trasy w polskich realiach nalezaloby uznac za terenowa.

Zachod slonca nad wioska narciarska

Niestety na miejscu okazalo sie, ze wyciag krzeselkowy na gore,na ktory liczylismy, nie dziala. Dalej udalismy sie czesciowo wybetonowana droga pieszo. Szybko dogonil nas rowerzysta, ktorego mijalismy po drodze. Jechal on do hotelu na gorze. Od niego dowiedzielismy sie, ze wioska narciarska na Muntele Mic, jak i pozostala infrastruktura turystyczna w tej okolicy dziala tylko zima. Rowerzysta ten przyjechal w ciagu tego dnia (byla 16-ta) z odleglej o 140 km Timiszoary i dzielnie konczyl wycieczka wjazdem na gore z 300 na 1700 m n.p.m. (na oko normalny dwudziestolatek na normalnym gorskim rowerze).

Powedrowalismy dalej do gory nieco na skroty, gdyz droga przystosowana dla ruchu kolowego krecila niemilosiernie wznoszac sie bardzo powoli. Po wyjsciu z lasu na jedna z podszczytowych Wioska narciarska na Muntele Mic hal wpadlismy na jedno z licznych tu obozowisk pasterskich. Natychmiast obskoczylo nas stado agresywnych pasterskich psow. Gdyby nie szybka reakcja jednago z pasterzy z pewnoscia nie wrocilibysmy do kraju w jednym kawalku. Wniosek z tego taki, ze wedrujac w tym rejonie trzeba uwazac gdszie sie idzie i nosic ze soba solidny kostur do podpierania jako bron. Tuz przed zachodem slonca dotarlismy do podszczytowej wioski narciarskiej. Wybudowana z rozmachem typowym dla czasow "Geniusza Karpat" przedstawiala obecnie raczej nieciekawy obraz. Okna pozabijane dechami, brak pradu itp. Jednak pracujacy ludzie pazwalali miec nadzieje, ze do zimy wszysko ruszy. Na nocleg rozbilismy zie na samym szczycie Muntele Mic (1802 m n.p.m.).

Rano obudzil nas tentent harcujacych wokol tabunow koni. Sa one w tym rejonie bardzo liczne. Pasa sie wolno na stokach i "lapane" sa przez pasterzy tylko w razie konkretnej potrzeby. Sa zreszta bardzo ufne i cala ich gromada wizytowala nasz maly oboz probujac zjesc karimaty i inne drobne gadzety. Sploszone zostaly przez traktory wiozace kolorowo wygladajace grupy ludzi do pracy w terenie droga przez sam szczyt.

Poranna wizyta na Muntele Mic 1802

Kiedy slonce zaczelo grzac troche mocniej ruszylismy w strone widocznych dalej gor Tarkului. Siec szlakow jest tu oznaczona w sposob zupelnie wystarczajacy. Trawersujac mniejsze, zalesione pagorki dotarlismy do stacji meteorologicznej Refugiul Cuntu. Niestety znajdujace sie tam schronisko turystyczne bylo oczywiscie nieczynne, a w stacji nocowali tylko pasterze i jakis oboz sportowy. Poszlismy dalej chcac zaatakowac szczyt Tarku (2190 m n.p.m.). Niestety pogoda zalamala sie i w takt grzmotow pospiesznie rozbilismy namiot. Okazalo sie, ze zdazylismy w ostatniej chwili bo lunal deszcz. Nie byl jednak ulewny i ustal po 10 minutach. Mimo tego, ze grzmialo wokolo jeszcze przez 3 godziny, wiecej nie padalo. Owe 10 minut deszczu byly jedynym okresem zlej pogody jaki widzielismy podczas calego 3 tygodniowego pobytu w Rumunii.

Po poludniu postanowilismy nie zwijac mokrego namiotu i szczyt zdobyc w zespolach. Tego dnia wyruszyl na niego Jarek, ja zas z Marcinem kontemplowalismy piekno okolic wpozycji lezacej, odganiajac co jakis czas pasterskie psy.

Stacja meteorologiczna na Tarku

Rano w ramach zmiany na szczyt udalismy sie Marcin i ja. Podejscie na lekko ok. 800 metrow bylo milym spacerem. Bylo jak zwykle cieplo, choc nowoscia byl silny wiatr. Na szczycie Tarku znajduje sie stacja meteorologiczna. W kolo przepiekne widoki. Jak okiem siegnac ani sladu cywilizacji. Widac jedynie gdzie niegdzie gruntowe drogi i dym z obozowisk pasterzy. W oddali majacza szczyty M-tii Godanu z najwyzszym -Gugu (2291 m n.p.m.) i dalej Retezat z kulminacja powyzej 2500. Tam niestety nie dotrzemy, bo czas naszej wycieczki dobiegl konca. Powoli zbieramy sie do zejscia i po kolejnej godzinie docieramy do obozu. Leniuchujemy kilka godzin i potem nagle pedzimy z powrotem w strone Caransebes. W miedzy czasie zmieniaja sie nam plany. Postanowilismy nie nocowac jeszcze jednej nocy w gorach i dotrzec do Resity jeszcze tego samego dnia.

Karkolomny ten zamiar udalo sie nam zrealizowac. Najpierw szybko dotarlismy do stacji Bucegi - na krawedzi plateau dolnej kolejki. Niestety pomimo, ze pracowaly tam ekipy budowlane nie udalo sie nam zlapac transportu. 10 kilometrow do najblizszej wioski, ktore poprzednio pokonalismy taksowka dluzyla sie namniemilosiernie. W wiosce odrazu lapiemy samochod, ktory za drobna oplata zawiozl nas do Carasebes gdzie bez problemu zlapalismy wieczorny pociag do Resity.

Wycieczke gorska, choc byla krotka, oceniamy jako bardzo udana. Byla doskonalym urozmaiceniem wyjazdu i z pewnoscia, jesli w kolejnych latach wyprawy speleologiczne do Rumunii beda sie odbywac, to tydzien gorskiej wedrowki bedzie ich stalym elementem.

Na koniec klka uwag o charakterze praktycznym. Rejon odwiedzony przez nas z pewnoscia nie jest az tak atrakcyjny, zeby planowac wyjazd tylko tam. Mysle, ze jest to jednak dobry poczatek, lub koniec dluzszej trasy obejmujacej miedzy innymi Retezat.

Widok z drogi na Tarku

Sytuacja w Rumunii zmienia sie z roku na rok, tak jak wrozylem dla nas na gorsze. W porownaniu do roku 97 wyraznie wzrosly ceny, glownie zywnosci. Przejazdy koleja pozostaja nadal dosc tanie. Komunikacja autobusowa dziala raczej marnie i na autobusy lepiej nie liczyc w ogole. W miescie oplaca sie brac taksowki; jeden przejazd kosztuje 4-6 zl, za autobus dla 3-4 osob bez znizki nie wyjdzie duzo mniej. Na wsi najlepiej podrozuje sie autostopem, przy czym trzeba za niego placic (z reguly po 2 zl od glowy na lokalnych dystansach). Alkohol jest dalej bardzo tani, przy czym piwo z kija w knajpie wychodzi taniej niz w butelce w sklepie. W rejonie w ktorym bylismy panowal deficyt butelek i czesto odmawiano sprzedazy piwa bez butelki na wymiane.

Muntele Mic rano

W porownaniu z rokiem ubieglym dramatycznie pogorszyla sie sprawa dojazdu do Rumunii koleja. Dwa bezporednie pociagi miedzynarodowe zostaly zlikwidowane. Obecnie dojazd przez Wegry jest bardzo czasochlonny i niesamowicie kosztowny (na Wegrzech poruszanie sie pociagami miedzynarodowymi wewnatrz kraju wymaga oplat wg. taryfy miedzynarodowej, a obsluga pociagow z reguly jest nieustepliwa.) Lepszym rozwiazaniem jest samochod, niestety nie do konca wiadomo co z nim zrobic w samej Rumunii, gdzie drogi sa kiepskie, a zostawianie go na dluzej, ot tak na parkingo jednak dosc ryzykowne. Byc moze najlepszym rozwiazaniem jest skorzystanie z autobusu relacji Przemysl - Sucava. Nie sprawdzilismy tego polaczenia empirycznie, lecz podobno nie jestrewelacyjnie tanie (60 zl od osoby) i konczy sie w rejonie polnocnym nie najlepiej polaczonym z reszta kraju (np. dojazd w Retezat z Sucavy najszybszy jest przez Bukareszt - ok. 1200 km).

Wszystkich ktorzy nie boja sie niewygod braku cywilizacji i przedkladaja nocleg pod gwiazdami nad hotelowe lozko zapraszam w gory Rumunii !

Dariusz Bartoszewski


POWROT WYZEJ: tutaj mozesz wrocic do "Kacika globtrotera" Epimenidesa.

POWROT NA STRONE GLOWNA: tutaj mozesz wrocic na strone tytulowa.

Ostatnia zmiana 1998.10.24