Nowa Zelandia '2000


.

Autor w czasie trekkingu w okolicach Artur Pass. Foto Adrian Busby.

Autor w czasie trekkingu w okolicach Artur Pass.
Foto Adrian Busby.

Zgodnie z przysłowiem "Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał", a skutecznie motywowany wizja powtarzania roku studiów, zdecydowałem się wyjechać za granice, aby poduczyć się języka naszych nowych przyjaciół i sojuszników. Mając perspektywę spędzenia kilku miesięcy w mglistej Anglii o niebotycznych cenach piwa, lub hamburgerami stojącej Ameryce wybrałem Nowa Zelandię. Jest to tak daleko, iż na spędzenie ostatnich wakacji studenckich wydawało się najbardziej atrakcyjne. Poszukiwania informacji na temat tego kraju rozpocząłem oczywiście w Internecie, który jest praktycznie jedynym źródłem, gdyż zakup jakichkolwiek książek czy przewodników okazał się niemożliwością. Jest to chyba najdalej od Polski położony kraj, nie licząc Antarktydy. Jak się okazało, mój wybór był jak najbardziej trafny.

Nowa Zelandia składa się z dwóch wysp Północnej i Południowej oddzielonych cieśniną. Praktycznie cały czas w NZ spędziłem na Wyspie Południowej a konkretnie w jej największym mieście Christchurch liczącym nieco ponad 300 tys. mieszkańców. Z powodu codziennej nauki na zwiedzanie pozostawały mi tylko weekendy i święta. Jednak mimo skąpej ilości czasu na brak wrażeń nie mogę narzekać. Kraj ten jest bowiem rajem dla wszystkich lubiących spędzać czas aktywnie. Można tam bowiem uprawiać wszelkie sporty związane z wodą i górami, jakie sobie tylko można wymyślić. Dodatkowo niewątpliwą atrakcją jest dzika i dziewicza przyroda, a jednocześnie nie występują tam żadne niebezpieczne zwierzęta. Dzięki internetowi nawiązałem kontakt z miejscowym klubem jaskiniowym Canterbury Caving Group (CCG), na którego też spotkanie zostałem zaproszony.

Jedno z licznych jezior lodowcowych w drodze do Mt. Cook.

Jedno z licznych jezior lodowcowych w drodze do Mt. Cook.

Później, po nawiązaniu znajomości, spędziłem na wyjazdach z członkami grupy większość weekendów w czasie mojego 3,5 miesięcznego pobytu! Teraz w skrócie, jakimi to sposobami spędzania wolnego czasu się zajmowałem. Rozpocząłem od wyjazdu w jaskinie, był to wyjazd klubowy z CCG - do najgłębszej jaskini Wyspy Południowej Nettlebed Cave, jednak wejście było dolnym otworem. Następnie spędziłem na wyjazdach w jaskinie kilka weekendów. Więcej na temat jaskiń NZ i tego co w nich robiłem można przeczytać w artykule "Jaskinie NZ" (w przygotowaniu). Niewątpliwą atrakcja NZ jest trekking, czy też jak tam się mówi tramping. Niesamowite jest przy tym zróżnicowanie przyrody w poszczególnych rejonach kraju. Mamy wiec tropikalne lasy z drzewiastymi paprociami, porośnięte mchem i porostami, wilgotne i mroczne. Mamy góry praktycznie pozbawione roślinności poza kępami trawy, mamy wreszcie rejony gór wysokich, ze skałami, lodowcami i wiecznym śniegiem. Wszystko to jest zaś od siebie w odległości paru godzin jazdy samochodem. Trekking w NZ rożni się znacznie od tego jaki znalem dotychczas. Przede wszystkim jest niewiele szlaków i są one tylko w dolnych partiach gór. Dodatkowo prowadza one... dolinami rzek. Polega to na tym, iż idzie się doliną górskiej rzeki przechodząc cały czas z jednego jej brzegu na drugi. Wszystko oczywiście w butach i wodzie sięgającej czasami powyżej pasa, takie przełażenie odbywa się kilkadziesiąt razy dziennie, a czasami idzie się po prostu pod prąd.

Formacje skalne - dolomit. Rezerwat Punakaiki (Pancake Rocks), Wybrzeże Zachodnie.

Formacje skalne - dolomit.
Rezerwat Punakaiki (Pancake Rocks), Wybrzeże Zachodnie.

Całe to poruszanie się rzeką jest wbrew pozorom bardzo niebezpieczne i jest jednym z głównych powodów wypadków śmiertelnych. Bowiem rzeki w górach potrafią bardzo szybko przybierać odcinając drogę powrotu, wymaga to czasem kilkudniowego oczekiwania na opadniecie wody. Jak się to zmienia, miałem możliwość zaobserwować osobiście, bowiem w miejscu w którym 20 metrowej szerokości i głębokości po uda, potok opływał wyspę, następnego ranka nie było nawet śladu wody. Gdy były trudności w przejściu samemu rzeki chwytaliśmy się pod plecaki i tak trzymając się przekraczaliśmy rwącą rzekę (polega to na tym, iż wsadza się rękę pod plecak sąsiada, chwytając za paski po przeciwnej stronie, osoby najsłabsze i najlżejsze powinny być po środku, idzie się w skos rzeki wraz z prądem). Po wejściu wyżej porusza się głównie ścieżkami zwierząt, zarówno przez busz jak i powyżej granic lasu. Nowością było też schodzenie w dół w rumowiskach skalnych. Obozować można praktycznie wszędzie, również na terenie parków narodowych, jest wiele popularnych miejsc biwakowych w dolinach, są tam wiaty często z kominkiem w których można się przespać. Wśród noclegów jakie miałem w terenie, warto wspomnieć o dwóch, jeden był na wyspie, na rzece otoczonej gęstym lasem tropikalnym, przy której były gorące źródła o temperaturze do 42oC, było przyjemnie zanurzyć się w gorącej wodzie jako odmianie po wodzie górskiej rzeki. Drugi nocleg było to obozowisko pod gigantycznym okapem skalnym długości ponad 50 m, na ponad 20 wysokim i szerokim.

Trekking doliną rzeki do gorących źródeł, okolice Artur Pass.

Trekking doliną rzeki do gorących źródeł, okolice Artur Pass.

Następnym zajęciem było nurkowanie, zacząłem dość ciekawie, bo od prostego nurkowania jaskiniowego. Było to źródło Rivaka River, w sumie dwa syfony kilkanaście metrów długości i 8-10 m głębokości oddzielone korytarzem, gdzie można przepłynąć po powierzchni. Zaś po ostatnim wpływa się do dużej komory gdzie można sobie pochodzić około pół godziny, jest trochę nacieków. Następnego dnia nurkowanie w PuPu Springs, tu też ciekawostka, widoczność pod wodą 70 m, druga na świecie po obszarach podbiegunowych. Jest to źródło typu szczelinowego z którego dna bije woda (gł. 9 m). Później miałem kilka nurkowań w Pacyfiku Południowym, warunki rożne - widoczność kilka do kilkunastu metrów, woda dość zimna. Główną atrakcją jest łapanie langust. Dostęp do brzegu trudny ze względu na klify i słabo rozwinięta sieć dróg. Co ciekawe, w niektóre miejsca, aby dotrzeć na nurkowanie wynajmuje się helikopter. Dzięki uprzejmości znajomego wybrałem się też na jego plantacje drzew, gdzie miałem możliwość wzięcia udziału w polowaniu. Było to co prawda funkcja pasywna, czyli też siedziałem na czterokołowcu jako pasażer i poszukiwałem lampą oczu oposów. Zwierzaki te są największą plagą NZ, sprowadzone zostały z Australii, jest ich kilkadziesiąt milionów, a że są wielkości średniego psa zżerają dziennie tony roślin, przy czym koncentrują się na jednym gatunku, zaś po jego wyczerpaniu przerzucają się na następny. Chodząc po górach można spotkać myśliwych, a widok faceta na drodze z plecakiem i karabinem nie budzi zdziwienia i nie powoduje wezwania brygady antyterrorystycznej. Poza tym raz w tygodniu chodziłem też wieczorami do klubu strzeleckiego, a będąc na farmie miałem okazję pojeździć czterokołowcem, który jest tam narzędziem pracy farmera, podobnie jak samochód terenowy, zresztą tak około polowy wszystkich samochodów w NZ to albo terenówki albo z napędem na cztery koła.

Autor w przerwie pomiędzy nurkowaniami. Motanau, Wybrzeże Wschodnie.

Autor w przerwie pomiędzy nurkowaniami.
Motanau, Wybrzeże Wschodnie.

 Inne rzeczy które można robić jak się ma czas, ochotę i pieniądze: popularne jest kajakarstwo, zarówno oceaniczne jak i górskie, z innych wodnych rafting, żeglarstwo, łowienie ryb, jest też mnóstwo motorówek. Jak ktoś chce to są dobre warunki na paralotniarstwo, lotniarstwo i szybownictwo. Istnieje też możliwość wybrania się do buszu na poszukiwanie samorodków złota. W okresie gorączki złota wyrastały w środku lasu w ciągu tygodnia miasta na 80 tys. mieszkańców. Głównie jednak można się zająć sportami górskimi i tu mamy praktyczne wszystko: wszelka wspinaczka, narciarstwo i snowboarding, przy czym raczej nie wyciągowe, bo te jest za drogie, lecz turystyka i ekstremalne. Można poskakać ze spadochronem, jest to dość popularne, ale drogo dla turystów, wiec trzeba się zakręcić, aby poznać kogoś, kto się tym zajmuje. Jak więc widać, jeśli ktoś lubi spędzać czas aktywnie, jest tam co robić. Teraz trochę przydatnych informacji. Jak tam dotrzeć, niestety tyko samolotem i to drogo. Bilet w obie strony jest to koszt ok. 5-6 tys. zł., jednak lepiej poszukać w Internecie, miejscowych, czyli NZ biur biletowych, bowiem tam kupowany bilet to będzie ze 4 tys. zł. Mając bilet do/z NZ, gdy go pokażemy możemy kupić połączenie lokalne za 50-60% ceny. Zniżka jest też na kartę ISEC (nie honorują w liniach lotniczych Euro26). Potrzebna jest też wiza, dostaje się ją w konsulacie Wielkiej Brytanii w Warszawie, koszt 120 zł. ważną trzy miesiące. Wizyta w tym miejscu jest najmniej przyjemna częścią wyjazdu. Przedłużenie wizy na miejscu jest już tylko formalnością.

Rezultat podwodnych łowów, czyli przyszła kolacja.

Rezultat podwodnych łowów, czyli przyszła kolacja.

Do samolotu, zależnie od linii, można zabrać bagaż główny tyko 20 kilo. Wiec zabrałem tylko sprzęt nurkowy i jaskiniowy i minimum ciuchów, resztę kupiłem na miejscu.

Na granicy. Nie można wwozić żywności, pytają się też o rzeczy mające kontakt z gleba i woda, mogą się przyczepić do namiotów. Na miejscu: ludzie - po prostu wspaniali, bardzo życzliwi, akceptują obcych, są ciekawi wiadomości o życiu w innych krajach. Nie ma problemu, by się zabierać z nimi na wszelkie wyjazdy i wyprawy. Zapraszają do domów, na obiady itp. Na wyspie Południowej są prawie wszyscy pochodzenia europejskiego i trochę Azjatów, zaś na północnej są też Maorysi i Polinezyjczycy. Część ludzi jest już od 2-3 pokoleń w NZ, pozostali głównie są z Wielkiej Brytanii. Jest też nieliczna Polonia (w Christchurch ok. 150 osób), emigracja wojenna (głównie w Wellington) i z lat osiemdziesiątych. Co ciekawe to określenie obywatelstwa po angielsku to jest oficjalne New Zealander, oraz nieznane poza tamtejszym regionem - Kiwi, tak to też mówią o sobie i wszystko co jest z NZ jest Kiwi. W odróżnieniu od Kiwi-osoby/narodowości, mamy też Kiwi-fruit i Kiwi-bird. Miejscowości - mimo ze Christchurch ma ponad 300 tys. mieszkańców, nie wygląda na to. Poza ścisłym centrum cała zabudowa są to domy jednorodzinne, na ogół parterowe z ogrodami. Zresztą parków i ogrodów jest tam bardzo dużo. Pozostałe miejscowości nic ciekawego, oczywiście żadnych zabytków, w końcu czego można się spodziewać po tak młodym kraju. Ciekawa atmosfera jest w miasteczkach Wybrzeża Zachodniego, gdzie panuje klimat jak na Dzikim Zachodzie, pełno tam podstarzałych hipisów, niespełnionych artystów i dziwaków wszelkiej maści ściągających tam z całego świata. Ceny do przeżycia (1 $NZ = 2,1 ZŁ).

Formacje skalne - dolomit. Rezerwat Punakaiki (Pancake Rocks), Wybrzeże Zachodnie.

Formacje skalne - dolomit.
Rezerwat Punakaiki (Pancake Rocks),
Wybrzeże Zachodnie.

Żarcie średnio droższe, jakieś 20-50% niż u nas, (ceny z marketu: chleb 700 g - 3 zł., pomidory 1kg - 20 zł., wędliny paczkowane 100 do120 g - 5-6 zł., ser 400g - 7 zł., zupki chińskie po 2 zł., puszka tuńczyka 2 zł.), piwo niestety dwukrotnie droższe, ale można kupować w niektórych sklepach do butelek plastikowych to wtedy wychodzi 2 zł. za pół litra. Ciuchy- ceny jak u nas, ale dużo secondhandow, gdzie można kupić za kilka złotych przyzwoity ciuch. Sprzęt sportowy generalnie droższy niż u nas. Większość żelastwa to import z Europy, zaś ciuchy, plecaki itp. szyją na miejscu, wiec można kupić taniej, lub jak nas. Używany standard kartuszy do kuchenek Colleman/Epi Gaz (wkręcane z gwintem), 6-7 zł. za 250 ml. Noclegi w schronisku to ok. 40 zł., ale wysoki standard. Transport: kolej droga, dużo połączeń autobusowych na przejechanie polowy wyspy potrzeba kilkadziesiąt zł., autostopem czekałem max. 15 minut, podobno zapraszanie podwożonych ludzi do domu na nocleg jest normalne. Choć czasem z racji niewielkiej ilości samochodów trzeba się naczekać. Kupno samochodu-grata wraz z wszelkimi kosztami jest to - za stary japoński wóz ok. 1200 zł. (okazyjnie od innego turysty można kupić za 400-600 zł.), terenowy bus będzie ok. 4000, wiec stosunkowo tanio. Jak się jedzie na wakacje kupno samochodu wydaje się najlepsza wersja. Obowiązuje ruch lewostronny. Inne ceny: godzina Internetu - 10 zł., nurkowanie pożyczenie butli 20-40 zł., wyjazd łodzią 80-200 zł. (w cenie może być wypożyczenie całego sprzętu, ale nie musi, używają automatów na strzemiączko).

Port w Kaikoura - Wybrzeże Wschodnie. Popularne miejsce nurkowań.

Port w Kaikoura - Wybrzeże Wschodnie. Popularne miejsce nurkowań.

Wiza turystyczna nie daje możliwości pracy, lecz jak rozmawiałem z Azjatami, co siedzą tam czasem i ponad rok, można łatwo znaleźć pracę przy zbieraniu owoców, praca ciężka, lecz wychodzi ponad 200 zł. za dzień. Pamiętajmy, ze jak u nas jest lato, to tam mamy zimę. Klimat generalnie podobny do europejskiego, przy czym Wyspa Północna jest zdecydowanie cieplejsza. Pogoda jednak zmienia się bardzo szybko, kilka razy na dzień, są duże różnice temperatur miedzy dniem i nocą. Występują zimne wiatry, zaś na Wybrzeżu Zachodnim opady są bardzo często. Jest też tak, iż jak jest dobra pogoda na Zachodnim to poda na Wschodnim i odwrotnie.

Podsumowując, jest to naprawdę ciekawy kraj z niesamowita i nie zniszczona naturalna przyroda i jeśli ktoś ma możliwość się tam wybrać, to mogę z czystym sumieniem polecić Nowa Zelandie jako miejsce warte odwiedzenia.

Wojciech Piotrowicz

 

Wyspa niedaleko zatoki w Motanau. Zdjęcie w drodze łodzią na nurkowanie.

Formacje skalne - dolomit. Rezerwat Punakaiki (Pancake Rocks) Wybrzeże Zachodnie.

Wyspa niedaleko zatoki w Motanau.
Zdjęcie w drodze łodzią na nurkowanie.
Formacje skalne - dolomit.
Rezerwat Punakaiki (Pancake Rocks) Wybrzeże Zachodnie.

Rezultat polowania na oposy - szkodniki na plantacji drzew, na zdjęciu autor. Foto Adrian Busby.

Rezultat polowania na oposy - szkodniki na plantacji drzew,
na zdjęciu autor. Foto Adrian Busby.

 



POWRÓT WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do "Kącika globtrotera" Epimenidesa.

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.

Ostatnia zmiana 2000.12.05